Da się i średnim – bynajmniej nie jakimś szczególnie wypasionym, tylko pokracznym nieco w swojej wielkości i prostocie Kijewem 60, gapiąc się w kominek, z podpiętym mieszkiem i Wołną 80/2,8. Pierwsze testy – T-MAX 100, D-23, pomiar światła ręczny, skan z negatywu.
Lipiec 2012; Dwa pierwsze zdjęcia – Canon F1 New, Canon Macro 50/3,5, Ilford Hp5+ wołany w D23. Skany z odbitek – Foma Brom w dr Beer’s. Kolejne – EOS 1V, mieszek, Super-Multi-Coated Takumar 85/1,8, MT-24EX, Ilford Hp5+ wołany w D23. Skany z odbitek – Foma Brom w dr Beer’s.
Kolejny zestaw czarno-białych robali:
Większość to skany z negatywu (za wyjątkiem fotki 1 i 2), robione na TMAX 400 (od 1 do 6) lub ILFORD HP5+ (reszta). Sprzętowo CAnon F1-New + 50/3,5 Macro+mieszek (1,2,17), reszta EOS 1V + MT-24EX + mieszek + Helios 85/1,5 lub Industar 50/2,8.
Niniejszym publicznie odszczekuję – wszystko to, co powiedziałem na temat dużych powiększeń z małego obrazka. Głosiłem wszem i wobec, że nosa powyżej 18×24 cm nie wychylam nawet, a wszystkich to robiących uważałem za niewrażliwych na ziarno wielkości grochu, rozmyte kontury – ślepych jednym słowem.
Myliłem się.
Wyciągnąłem z szafy opakowanie Fomy, plastikowej, 40x50cm. Blaszany łeb Focomata podciągnąłem pod sufit i popełniłem odbitkę z tego negatywu:
Suszy się:
A ja patrzę w oczy modliszki i nie wierzę:
Powiększenie jest tak na oko 16-krotne – klisza ma 24x36mm, obraz jest kadrowany względem krótszego boku – 380mm/24mm=15,83. Widać pojedyncze ommatidia!
Szacunek dla kliszy i obiektywu.
Oswojone bardzo w cudzysłowiu, bo zmagam się ciągle z technikaliami, a robaki łaskawie mi pozują – o dowolnej porze kiedy zechcę. O inne zresztą o tej porze trudno. Próby ze światłem błyskowym, w warunkach sterylnostudyjnych:
Eos 1V, Helios 40-2 85/1,5, mieszek, MT-24EX. T-MAX 400 wołany w D23. Skan z negatywu.
Eos 1V, Helios 40-2 85/1,5, mieszek, MT-24EX. T-MAX 100 wołany w D23. Skan z negatywu.
I trochę z odbitek:
Eos 1V, Helios 40-2 85/1,5, mieszek, MT-24EX. T-MAX 100 wołany w D23.