Stykówka z wielkiego formatu cieszy – porażająca ilość szczegółów, ostrość, etc. Stykówka z 4×5 cala cieszy mniej – bo nieduża jest.
Szybki rajd po A* i E* – ceny powiększalników porażające – wielkość jeszcze bardziej.
Może by tak samemu? Po sieci plącze się kilka opisów powiększalników DIY, jednak moją uwagę przykuwa to: http://www.pbase.com/image/57282580
Może by tak spróbować?
W ruch poszły: kartonowe pudełko, taśma klejąca do napraw motoryzacyjnych (klei się jak diabelski ślimak), kawałek przezroczystej pleksy, spienione PCV, reklamówka z grubej białej folii, styropian (robi za odbłyśnik), oprawka żarówki, kawałek kabla z wtyczką, opalowa żarówka 100W.. Całość połączona z Tachiharą pozbawioną tylnej ścianki z matówką.
I… jest. Brzydki jak nieszczęście, istny Quasimodo:
„karetka” na negatywy zintegrowana z „głowicą”:
Całość w użyciu dość kłopotliwa, grzejąca się niemiłosiernie, muszę wywalić ten styropian ze środka i zastąpić go czymś innym, ale – działa:
Papier stary, Fotonowski, zadymiony nieco – ale wrażenie trzymania pierwszego powiększenia z wielkiego formatu bezcenne.